Cisza ...

"Cisza wokół... krople deszczu dudnią o szyby, a liście targane jesiennym wiatrem kurczowo trzymają się gałęzi.. resztami sił.. aż w końcu ulegają wichurze i lecą w dal, niesione zgodnie z zachciankami mas powietrza, bezwolne, całkowicie poddane i nieme... "


Jesień udziela się chyba każdemu i każdy bez wyjątku ulega czasami jesiennej niemocy.

Mnie taka niemoc ogarnęła jakiś rok temu. Targana emocjami, niechęcią do otaczającego świata, niemocą przeprowadzenia jakichkolwiek zmian, rzucałam się z jednej myśli do drugiej... Raz skacząc wyżej dupy, próbując doścignąć najlepszych, a innym razem zaszywając się w najciemniejszym kącie i naciągając czapkę na uszy tak głęboko, aby broń Boże nikt mnie nie zobaczył. Z jednej skrajności w drugą.. Ani chwili głębokiego spokoju. Ani chwili prawdziwej radości.. Ani chwili bycia prawdziwie ze sobą..

Raz będąc podziwiana, za wszystkie udane wyjazdy i osiągnięcia.. innym razem oceniana, krytykowana za porażki i "nie ogarnianie podstawowych rzeczy", a do tego jeszcze samokrytyka - najostrzejsza ze wszystkich, bijająca szpikulec pogardy za każdym razem, gdy noga lekko się podwinie.



W końcu pomyślałam ileż można jeszcze tego znieść.. ile mój umysł jest w stanie znieść takiej huśtawki nastrojów: od euforii poprzez apatię do depresji i z powrotem...  Jak ten liść który przestał się kurczowo trzymać gałęzi, tak i ja puściłam się... Puściłam ambicje, marzenia, cele. Dałam sobie spokój z prowadzeniem wyjazdów, z organizacją wycieczek, z pilotażem.. Puściłam się i obserwowałam co się ze mną dzieje...

Obserwowałam długo  - stąd przerwa tutaj..

aż w końcu dotknęłam ziemi, stanęłam, nie bardzo wiedząc co teraz.. Zrobiłam jeden krok, obserwowałam, drugi krok - znów obserwacja.. nic się nie dzieje, nikt nie krytykuje, nikt  nie ocenia..

Jest cisza. Cisza, w której można dostrzec swoje prawdziwe wnętrze, w której można posłuchać swojego głosu, w której da się zatrzymać..


a jednak.. to prawda.. wystarczy się zatrzymać, przestać przeżywać, wystarczy zaakceptować, że się nie jest tak zajebistym, jakbym chciała i obserwować wszystko to co mną targa, aby przestało, aby odpuściło, aby być znowu sobą.. 

I aby zacząć jeszcze raz..

Teraz, kiedy jestem bogatsza o tysiące wzlotów i upadków, kiedy doświadczyłam, że łapanie się zbyt wygórowanych celów jest stresujące, że bycie zbyt wielkim idealistą jest początkiem końca - teraz mogę zacząć jeszcze raz. Zacząć od tego co lubię i co sprawia mi przyjemność :)

a są to...... wycieczki ;)    tak dla odmiany ...

ale teraz wycieczki organizowane przeze mnie będą inne.. bardziej moje, bardziej dla frajdy i dzielenia się szczęściem niż dla prestiżu i kasy.


"Wiatr ucichł.. liście oberwane z drzew, targane wiatrem, teraz leżą na mokrej, wilgotnej ziemi. Jest ich dużo, znacznie więcej niż przed wichurą. Dla wielu z nich przyszedł ten czas, kiedy trzeba się puścić, poddać, obserwować. A teraz leżą, odpoczywają i poznają prawdziwe swoje jestestwo... aby później odrodzić się na gałęziach i zacząć po raz kolejny."


... więc zaczynam.. po raz kolejny... pisać, tworzyć i wyjeżdżać...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktywny Chillout in Hell ;)

Niewschód słońca na Wielkim Choczu

lodowce, góry, rzeki PN Skaftafell i Landmannalaugar