Godzina 8.00. Stoimy na przystanku, ubrani w przeciwdeszczowe wdzianka. Pogoda nas nie zaskoczyła. Jak przez cały wyjazd, tak i teraz leje cudny, równomierny, rzęsisty deszczyk. Na nadmiar ciepła nie możemy narzekać, ale na nadmiar wody – i owszem. Jest nie tylko na ulicy, ale też w naszych butach. Stoimy już godzinę. Auta jadą ciurkiem, jeden za drugim, ale żaden się nie zatrzymuje. Jadą, a nawet pędzą, bez zwalniania. Na to miejsce podwiózł nas mój dobry znajomy z Bergen (ten sam, który podarował mi nóż na tę przygodę, abym miała czym się bronić przed Hindusem). Jego córka wielokrotnie zaczynała stąd swoje podróże autostopem, więc to jest dobre miejsce. Tylko dlaczego się nikt nie zatrzymuje? Może dlatego, że jest ze mną Hindus..? Myślę - Samej z pewnością było by łatwiej... Ale plan jest inny.