Dettifoss - powiedzenie "z siłą wodospadu" nabiera sensu...
100 m
szerokości... 44 m wysokości... 500 m3
na sekundę spadającej wody...
dla mnie potęga tego wodospadu była oszałamiająca. Masy szarej, brudnej wody, roztrzaskujące się
z niewyobrażalną siłą się o ostre wystające skały... wody, niosącej pył, piach i kamienie... temu wszystkiemu towarzyszył huk tak potężny, że własnych myśli nie było słychać...
z niewyobrażalną siłą się o ostre wystające skały... wody, niosącej pył, piach i kamienie... temu wszystkiemu towarzyszył huk tak potężny, że własnych myśli nie było słychać...
A wokół nas maluje
się pustynia... znowu. Jest szaro, brudno i jak okiem sięgnąć – ani żywej duszy (oprócz nas i parki, z którą przyjechaliśmy). Dookoła głazy wielkości
ciężarówek, ale też mniejsze – wielkości łosia, owcy, czy myszy. Zimny, silny
wiatr przenika nas do szpiku kości. Do tego mgiełka z wodospadu, niesiona
wiatrem, owiewa nasze twarze... a może to był deszcz...
Jest szaro brudno i
ponuro, a daleko na horyzoncie malują się jakieś góry i lodowce.
Warunki
są ekstremalne, nie pozwalające na rozwój życia.
A jednak...
Tu widzimy ptaszka, przemierzającego kamienistą pustynię w poszukiwaniu jedzenia, lub na stałe mieszkającego w tym odludnym miejscu. Tam widzimy kawałek zielonego mchu, porostów czy tez trawy, która rozwinąć swoje życie mogła tylko dzięki życiodajnej, wodnej mgle, stworzonej przez wodospad.
A jednak...
Tu widzimy ptaszka, przemierzającego kamienistą pustynię w poszukiwaniu jedzenia, lub na stałe mieszkającego w tym odludnym miejscu. Tam widzimy kawałek zielonego mchu, porostów czy tez trawy, która rozwinąć swoje życie mogła tylko dzięki życiodajnej, wodnej mgle, stworzonej przez wodospad.
Przyroda zaskakuje
– w najsurowszych, najbardziej odludnych miejscach Islandii można znaleźć
życie. Naturalne, nieskażone cywilizacją piękno, jak ta radosna,
kolorowa tęcza na tle szaro-brudnego potężnego wodospadu... jakby drwiąca sobie
z surowości, powagi i potęgi tego miejsca.
Wzdłuż rzeki prowadzi pieszy szlak turystyczny. Dla twardzieli, albo miłośników takich krajobrazów. Przez kilka dni wędrówki, można zaobserwować jak pustynne, kamieniste tereny zmieniają się w "Puszczę Thora". Teren ten jest objęty ochroną, jest to Park Narodowy. Trochę się śmiałam, że Islandczycy chronią kamienie, bo tu nic innego nie ma. Jednak muszę przyznać, że wodospad robi wrażenie - w końcu jest najpotężniejszy w Europie.
Pora ruszać w dalszą drogę...
Zrezygnowaliśmy z wędrowania, szlakiem wzdłuż rzeki. Poszliśmy do
ludzi, z którymi tu przyjechaliśmy - sympatyczna para z Belgii. Z nimi zabraliśmy się w dalszą drogę. "Puszcza Thora” - największe, naturalne zbiorowisko leśne na Islandii. Jest
to park narodowy z najwyższym, naturalnym drzewostanem na wyspie. Dzikie drzewa
sięgają tu wysokości nawet 3 metrów :)
Zanim jednak zobaczyliśmy drzewa i puszczę, widoki były zgoła inne. I bynajmniej nie zapowiadające, że zbliżamy się do puszczy.
Po chwili krajobraz się mocno zmienił. Już nie było kamieni, ani pustyni. Drzewa - i to całkiem wysokie - pojawiały się wśród osad ludzkich i gospodarstw.
Po chwili pojawiła się również puszcza. W sumie, nie zrobiła na nas najmniejszego wrażenia.
Zdjęcie zrobiłam tylko jedno i to w trakcie jazdy. Niestety nie było okazji, aby obejrzeć z bliska największy, naturalny drzewostan na Islandii. Być może kiedyś będę wędrować szlakiem, który prowadzi w serce legendarnej Puszczy Thora.
Tym razem było jedno zdjęcie i kilka w miejscu naszego noclegu - nad rzeką.
Potem towarzyszył nam deszcz i mgła, zasłaniająca cały świat. I wszechobecne owce wylegujące się na
poboczu. Było to jedno z miejsc, gdzie ciężko było złapać okazję, nie tyle że
się nie zatrzymywali, ile samochody pojawiały się z częstotliwością 1 na
godzinę. Ale po jakimś czasie cierpliwego czekania, udało nam
się pojechać dalej.
Parę fotek i ruszamy dalej.
c.d.n.
Droga po drugiej stronie rzeki, doprowadziła nas do wodospadu Dettifoss, abyśmy jeszcze raz mogli podziwiać ten widok.
Czy powyższe zdjęcie z czymś się kojarzy? Ujęcie
niczym z innej planety – i takie właśnie kadry możemy oglądać w pierwszych
scenach filmu „Prometeusz”.
Jak tylko zobaczyłam tę scenę powiedziałam: Byłam tam! Przecież to Dettifoss, nie może być inaczej! – tak mocno zapadł mi w pamięć ten widok.
Jak tylko zobaczyłam tę scenę powiedziałam: Byłam tam! Przecież to Dettifoss, nie może być inaczej! – tak mocno zapadł mi w pamięć ten widok.
W dalszej drodze widzieliśmy ponownie znajome krajobrazy... lodowce, jeziora, góry, rzeki
– słowem nic ciekawego ;)
– słowem nic ciekawego ;)
Nic ciekawego? Tylko przez krótką chwilę! Następny przystanek był jak widok z kalendarza (i tam się też często pojawia). Kolejne, zapierające dech w piersiach miejsce, kolejne cudo...
A myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko i teraz się
będzie to tylko powtarzać.
Dotarliśmy do zatoki Jökulsárlón,
pięknej
lodowej laguny, perły Islandii. Dotarliśmy i staliśmy nad brzegiem
zatoki z wyrazem niedowierzania na twarzach. W Polsce tego nie
zobaczysz...
Między górami lodowymi, można było spotkać foki, jednakże my nie zdecydowaliśmy się na przebywanie tuż przy lodowcu, głównie ze względu na przenikliwe zimno, panujące w tym rejonie.
Parę fotek i ruszamy dalej.
c.d.n.
Coś pięknego, czekamy na następne wpisy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Oczywiście następne będą... wkrótce :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! :)