...in the middle of nowhere...


Interior. Pustynne, kamieniste bezdroża. Miejsce dość nieprzyjazne dla wszelkich istot żywych. Panujące tam warunki nie pozwoliły na rozwój życia, cywilizacji, czegokolwiek. Jedyną, oznaką ruchu jest wicher szalejący między wzgórzami, porywający piach i pył, tworząc burze piaskowe. Jechaliśmy pomiędzy dwoma lodowcami. Było zimno i wietrznie, a czasem popadywał deszczyk. 







Dobre miejsce dla tych, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności przetrwania w miejscach trudnych do przeżycia. Pozostać tam przez tydzień? Bez wody i pożywienia, których nie znajdziesz na łonie natury?
Wg mnie, jest to mało realne, ale może któregoś szalonego dnia odważę się to sprawdzić...
:)

Jeziorka pojawiały się bliżej lodowców – w końcu lodowce przecież gdzieś się topią.. Tam również pojawiała się roślinność trawiasta. Może coś tam zjadliwego rośnie... trza będzie to sprawdzić ;P




Gdy tak jechaliśmy z rodzinką z Niemiec, robiąc postoje na „foty”, uderzył nas dość nietypowy widok islandzkiego autobusu kursowego, zdecydowanie przystosowanego do trasy jaką miał do pokonania.
Wysokie zawieszenie, koła prawie jak w ciężarówce. No cóż... trzeba jakoś pokonywać wijące się na trasie rzeki...
Generalnie – autobusik elegancki :D


Aby kontynuować jazdę wybraną drogą, konieczne było pokonanie kilku brodów rzecznych.
Dokładnie takich jak ten.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aktywny Chillout in Hell ;)

Niewschód słońca na Wielkim Choczu

lodowce, góry, rzeki PN Skaftafell i Landmannalaugar